To miało być śmieszne? Żartowniś postawił na nogi służby w Lublinie
W Lublinie doszło do niecodziennego zdarzenia, które wywołało spore zamieszanie i zaangażowało liczne służby. 20-letni mężczyzna zadzwonił na numer alarmowy, informując o rzekomo podłożonej bombie. Jak się okazało, miał to być tylko żart.
"To miało być śmieszne, ale do śmiechu nie było ani policji, ani prokuraturze" - komentuje sprawę rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Młody mężczyzna, podając się za żołnierza, poinformował o zagrożeniu bombowym w jednym z lubelskich centrów handlowych. Szybko okazało się, że był to fałszywy alarm. Na miejsce natychmiast udały się służby, w tym policja, straż pożarna i pogotowie ratunkowe.
"To nieodpowiedzialne zachowanie, które mogło spowodować panikę i zagrożenie dla wielu osób" - podkreśla rzecznik.
Po zatrzymaniu sprawcy, okazało się, że mężczyzna nie miał żadnych powiązań z organizacjami terrorystycznymi ani nie planował żadnego realnego zagrożenia. Jak sam przyznał, chciał tylko zrobić żart.
"To nie jest śmieszne. Za takie zachowanie grożą poważne konsekwencje" - ostrzega prokuratura.
Sprawa 20-latka trafiła do sądu. Mężczyzna może być oskarżony o fałszywe zawiadomienie o przestępstwie, za co grozi do 3 lat pozbawienia wolności.
"To przypomnienie, że żarty z bezpieczeństwa publicznego nie są akceptowalne i mogą mieć poważne konsekwencje" - podsumowuje rzecznik policji.
Zdarzenie w Lublinie pokazuje, jak ważne jest odpowiedzialne korzystanie z numerów alarmowych i jak poważnie traktowane są wszelkie sygnały o potencjalnym zagrożeniu.
Na podstawie: Źródła
Opublikowano: 20 listopada 2024