Woda i krew w Franciszkowie – dramat mieszkańca zalanego deszczem i zaniedbaniem
Pan Stanisław z Franciszkowa od lat zmaga się z poważnym problemem, który nie tylko niszczy jego dom, ale także wystawia na próbę jego zdrowie i cierpliwość. Wystarczy, że na świdnickim lotnisku spadnie niewielki deszcz, a po podwórku pana Stanisława zaczynają pływać kury, a woda podmywa fundamenty oraz ściany jego domu. To, co miało być spokojnym miejscem do życia, stało się codziennym koszmarem.
Problem nie tkwi w samym deszczu, ale w rowie melioracyjnym, który znajduje się nieopodal jego działki. Rów odprowadza wodę z oczyszczalni i przepompowni, jednak jego stan techniczny pozostawia wiele do życzenia. Woda nie przepływa tak, jak powinna, gromadząc się i wylewając na posesję mieszkańca. Podtopienia stały się niemal normą, a każda większa ulewa oznacza kolejne straty.
Co więcej, pomimo licznych interwencji, władze lokalne zdają się umywać ręce. Każde zgłoszenie, każda prośba o pomoc spotyka się z tym samym rezultatem – obietnicami bez pokrycia. „Nie możemy nic zrobić” – to zdanie, które pan Stanisław słyszał wielokrotnie. Tymczasem, jego dom coraz bardziej niszczeje, a straty materialne rosną.
Jednak woda to nie jedyny problem. Codzienna walka z żywiołem, niepewność i stres powodują, że zdrowie pana Stanisława również zaczyna się pogarszać. „To już nie tylko woda, to moja krew, która wylewa się z każdego zaniedbania” – mówi rozgoryczony mieszkaniec. Sytuacja, z którą się zmaga, przypomina niekończący się dramat, a bez wsparcia odpowiednich służb nie widać końca tego koszmaru.
Pan Stanisław, choć zmęczony, nie traci nadziei, że jego problemy wreszcie zostaną zauważone. Franciszkowo zasługuje na więcej – nie tylko na suchą ziemię, ale na wsparcie i zrozumienie, które zdaje się być obecnie poza jego zasięgiem.
Na podstawie: Źródła
Opublikowano: 27 września 2024